sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 14 ~ Lena dzwoń po pogotowie

* 3 dni później *

Nati

Dziś są moje urodziny, fajnie by było gdyby Lu się chociaż do mnie odezwała, cały czas przebywa z Camillą przez co jest strasznie nie miła. Chciała bym móc ją odzyskać. Jestem ciekawa co dzisiaj będę robić, sobota więc do studia nie idę do szkoły tak samo. A tak po za tym to mam już dzisiaj 18 lat i postanowiłam rzucić szkołę, wiem że to nieodpowiedzialne ale chcę się skupić na Studiu, i na tym co kocham czyli muzyce i tańcu. Jak się cieszę na myśl o tym koncercie, ale dobra nie ma co myśleć bo się zestresuję i nie dożyję do prób a co dopiero do koncertu. Nie, no trzeba by było się przewietrzyć, podeszłam do szafy i wyciągnęłam bluzkę na ramiączkach w pionowe białe i czarne paski a do tego dżinsowe krótkie spodenki. Poszłam do łazienki przebrałam się i postanowiłam zejść na dół zrobić sobie śniadanie. Przeszłam przez salon i weszłam do kuchni. Mam musiała zasnąć przed telewizorem ponieważ leżała na kanapie. Chociaż nie wyglądała jak by się tam położyła tylko jak by upadła. Cofnęłam się do salonu podeszłam do niej i postanowiłam ją budzić.
- Mamuś, wstawaj! - szepnęłam jej do ucha ale ona nie reagowała. - Mamo! - powiedziałam tym razem głośniej. Zauważyłam ze jest strasznie blada, chwyciłam jej rękę i ... nie czułam tętna. Ale jak? Przyłożyłam ucho do klatki piersiowej mojej rodzicielki a jej serce ... ono ... ono nie .... biło. Umarła!? Nie, ona nie mogła.
- mamo, proszę nie! - wydarłam się. - mamo!
- Nati co się stało? - powiedziała niewyspana Lena, najwidoczniej ją obudziłam.
- Lena dzwoń po pogotowie - rozkazałam a ona tak zrobiła.

15 minut później / szpital

- Niestety, nie mam dobrych wieści. - odezwał się lekarz - Pani Alis ... - nie skończył bo mu przerwałam.
- Niech pan tego nawet nie mówi, ona żyje nie zostawiła by mnie, nie dzisiaj.
- Nati, chodź do domu - Lena próbowała mnie uspokoić, na marne.
- Co ty Lena taka spokojna? Nie rozumiesz że nie mogę. Ja tu zostaję.
- Nata, chodź do domu muszę ci coś pokazać.- powiedziała Lena. -potem wrócimy.- Lena zachowywała się jak ta starsza, prawda jest taka że zazwyczaj tak było, ona bardzo łatwo radzi sobie z opanowaniem emocji a mi to jakoś nie wychodzi.
- Dobra, ale wrócimy?
- Tak.

* Dom Nati i Leny *

- Co chciałaś mi powiedzieć Lena? - zapytałam, moja siostra podeszła do półki z książkami i wyciągnęła pamiętnik mamy. - po co go wyciągasz?
- Znalazłam go ostatnio otwartego na tej stronie. - Powiedziała podając mi zeszyt, zerknęłam na nią i .... Jak to ??? Mam była chora !? Nie! Pobiegłam razem z zeszytem do swojego pokoju i zmaknęłam się w nim. Postanowiła że przeczytam cały pamiętnik mojej Mamy.

* Maxi *

Co jest? Lena już dawno miała przyprowadzić Nati do Resto. Diego powiedział nam że Natalia ma dzisiaj urodziny więc wszyscy zorganizowaliśmy jej niespodziankę, Lena miała ją tu przyprowadzić godzinę temu, i nadal ich nie ma.
- Maxi, może pójdziesz po nie? - zaproponowała Violetta.
- Dobra, idzie ktoś ze mną ? - zapytałem
- Nie idź sam, my czekamy w razie W gdyby przyszły niedługo, Ok?
- Ok. - powiedziałem i wyszedłem. Szedłem przez park nie wiedzieć czemu przechodząc koło jednego miejsca natknęło mnie jedno wspomnienie. A mianowicie te:

 "- Hej. - Powiedziała - Mogę mieć do ciebie  prośbę ? - Zapytała
- Nati ja wiem, że ty chodzisz do studia. Spokojnie. Nikomu nie powiem. - Uśmiechnąłem się do niej a ona mnie przytuliła. Byłem zdziwiony ale odwzajemniłem przytulasa.

Narrator
 Stali na środku parku. Przytuleni. Wyglądali jak by byli parą. A nie byli jeszcze przyjaciółmi. Jeszcze. Po długim przytulasie nastała niezręczna cisza."

wspominając tak doszedłem do domu Natalii.
Puk...Puk... - zapukałem a Lena otworzyła drzwi.
- Lena miałyście być w Resto godzinę temu.
- Maxi, przepraszam, ale na prawdę nie mogłyśmy - Lena usiadła na kanapie, i zaczęła płakać. 
- Co się stało? - zapytałem
- Nasza mama... ona ... nie ... żyje ... - wyjąkała.
- Jak to? Gdzie jest Nati?
- Siedzi u góry, zamknęła się w swoim pokoju. - poinformowała mnie Lena a ja jak wariat udałem się pod drzwi pokoju Nati przewidując najgorsze. Zapukałem i chciałem wejść ale drzwi były zamknięte.
- Lena, odejdź. Wiedziałaś, że mama jest chora i mi nie powiedziałaś. - krzyknęła.
- To nie Lena, to ja. - powiedziałem.
- Maxi? - zapytała zdziwiona i otworzyła drzwi.
- Nie, płacz. Dzisiaj są twoje urodziny. - powiedziałem a ona spojżała na mnie zdziwiona. - Diego. - odpowiedziałem domyślając się jakie pytanie zada. Podałem jej małe kwadratowe pudełeczko w którym znajdował się prezent. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziałem. - i nie płacz. Natalia otworzyła pudełeczko w którym znajdował się taki naszyjnik.
- Jaki śliczny - powiedziała.
- Dobrze, że się podoba. - odetchnąłem z ulgą. Po czym wziąłem naszyjnik z rąk Nati i zawiesiłem jej go na szyi.
- Idziemy do resto ? - zapytałem, próbując zaciągnąć ją na imprezę niespodziankę.
- Nie, nie mam ochoty.
- Na pewno.
- Tak.
- To do jutra, i Sto lat jeszcze raz. - powiedziałem wychodząc z jej pokoju.

___________________________________________________________________

Może być ? Mam nadzieje że się podoba ;)
Następny rozdzialik w następnym tygodniu. 
I chyba tak będzie cały czas ;) Rozdziały będą w weekendy

Pozdrawiam :)

3 komentarze:

  1. Jedyne, co mogę powiedzieć to:
    WOW!!!!
    Ale to jest piękne.
    No i moje tradycyjne:
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maxi jaki romantiko, a naszyjnik śliczny <3

    OdpowiedzUsuń